Ponad 10 mln wydała Łódź na reformę edukacji, która według minister Anny Zalewskiej miała być "bezkosztowa". O kosztownej reformie i niedoszacowanej subwencji, mówili podczas poniedziałkowej (20.08) konferencji prasowej Tomasz Trela - Pierwszy Wiceprezydent Miasta Łodzi i radny SLD Sylwester Pawłowski.
Pierwszy rok tzw. reformy edukacji, przeprowadzonej przez PiS, kosztował Łódź blisko 7 mln zł, kolejny to wydatek rzędu 3,9 mln zł. W sumie miasto wydało ponad 10 mln zł, otrzymując zaledwie 700 tys. zwrotu kosztów. Dotychczasowe wydatki to jednak nie koniec, bowiem rząd przerzuca na samorządy kolejne obowiązki, nie dając na nie pieniędzy. Tak jest w przypadku obiecanych przez ministerstwo podwyżek dla nauczycieli.
"Około 19 milionów złotych wydamy na rządowe podwyżki pensji dla nauczycieli przyznane im przez panią minister Zalewską. Podwyżki, co z mocą podkreślam zasadne i potrzebne, ale przypomnę, że pani minister zapewniała, że samorządy dostaną na ten cel pieniądze. Łódź nie dostała. Podobnie jak na inwestycje związane z reformą edukacji wymyśloną przez rząd PiS i szereg innych wydatków" - powiedział Tomasz Trela, Pierwszy Wiceprezydent Miasta Łodzi.
Samorządowcy zwrócili także uwagę na wciąż niedoszacowaną subwencję, która zmusza samorządy, by te dokładały niemałe pieniądze do edukacji. W samym tylko 2018 roku Łódź dołoży do edukacji ponad 500 mln zł, ponieważ subwencja przekazywana miastu przez ministerstwo to 600 mln, z kolei wydatki to kwota rzędu 1,1 mld zł.