fbpx

Nowa Lewica

image_intro_alt

Wywiad ze Stanisławem Kaimem - Przewodniczącym SLD w Nowym Sączu

Poniżej zamieszczamy wywiad ze Stanisławem Kaimem Przewodniczącym SLD w Nowym Sączu jaki ukazał się w "Dobrym Tygodniku Sądeckim" 22 lutego 2018 roku:

 

Ludzie potrzebują lewicy Rozmowa ze STANISŁAWEM KAIMEM – szefem struktur powiatowych Sojuszu Lewicy Demokratycznej

- Ile lat nie było Pana w życiu publicznym Sądecczyzny?

- Wiceprezydentem Nowego Sącza nie jestem już od przeszło 11 lat, a gdy przestaje się być osobą publiczną to znika się z tej przestrzeni. Był to czas spokoju. Teraz zaczynają się nowe czasy i nowe wyzwania.

- Pamięta Pan przekazanie symbolicznego klucza do miasta przez Pańskiego szefa Józefa Antoniego Wiktora następcy Ryszardowi Nowakowi?

- To był grudzień 2006 r., pożegnania, pakowanie. Byłem wcześniej radnym Rady Miasta Nowego Sącza, więc w sumie to było 12 lat w samorządzie. Może nie było zmęczenia, ale praca w samorządzie nie jest łatwym zadaniem, wymaga zaangażowania, oddania się jej.

- Jak się Pan czuł opuszczając po czterech latach gabinet wiceprezydenta? Ulga czy rozgoryczenie?

- Trochę ulgi było, bo to bardzo intensywna praca. Ale pełnienie funkcji publicznych ma też wiele plusów, dziś z sentymentem wraca się do tych lat i mile ten czas wspomina. Pewnie trochę szkoda było odchodzić.

- Mówi się, że władza uzależnia. Miał Pan „syndrom odstawienia”?

- Nie odczuwałem tego w sposób szczególny. Jak kogoś władza uzależnia, to jest niebezpieczne. Trzeba trochę dystansu, wytchnienia, spojrzenia z innej perspektywy. Zmierzam do tego, że często jest tak, że długie pełnienie jednej funkcji, wykonywanie tych samych zadań, powoduje, że człowiek staje się rutynowy, mało mobilny, mało rozwojowy. Kadencyjność w samorządzie jest pewnie też z tego powodu. Trzeba nowej krwi, nowego pomysłu, jak mówią młodzi – nowego powera.

- Pojawił się nowy power 12 lat temu?

- Odszedłem od tego, co robiłem w działalności publicznej. Wróciłem do działalności gospodarczej i nie narzekam, wiodę spokojniejsze życie, zbieram inne doświadczenia.

- Mniejsza skala?

- Zdecydowanie, ale robiłem to również wcześniej. W międzyczasie prowadziłem spółkę projektową, która była zupełnie nowym wyzwaniem dla mnie. Przez 10 lat dużo się nauczyłem.

- Przez te ostatnie 12 lat pojawiał się Pan przy różnych projektach.

- Owszem, ale to była taka próba. Jak się pracuje na swoim, daje to możliwość realizowania się na rożne sposoby. Pełniąc jakąś funkcję, jest się już w określonych ryzach.

- Gdyby Pan miał przedstawić się – Stanisław Kaim AD 2018, to w jakiej formie Pana zastajemy?

- Czuję się bardzo dobrze, zdrowotnie, psychicznie, fizycznie. Mimo że lata lecą, mam dużo zapału do działalności społecznej, której nie odpuściłem nigdy. Również przez te ostatnie kilkanaście lat udzielam się w wielu organizacjach. Daje mi to satysfakcję, bo można zrobić coś dla kogoś innego, coś wspólnie zrealizować, coś co jest dobrze odbierane. Polityka ma swoje plusy i minusy, z przewagą minusów w odczuciu społecznym.

- To po co Panu to było? Po co dał się Pan wybrać na szefa powiatowych struktur SLD? Nie zapowiada się, że będą miody…

- Sam sobie zadaję to pytanie. A zupełnie poważnie, to w SLD byłem zawsze, byłem zresztą na zjeździe założycielskim, byłem aktywny wcześniej. Natomiast jest taki czas, gdy przychodzą nowi i nowe wyzwania. Przyszedł taki moment w organizacji sądeckiej, gdy nie najlepiej się ostatnio działo. Dlatego postanowiłem, że spróbuję jeszcze coś z siebie dać, mimo że to łatwe nie jest. Ale jest poczucie tego, że tyle lat się pracowało, były czasy lepsze i wszyscy byli zadowoleni, ale jak jest trudniej to też ktoś musi podjąć wyzwanie.

- Pamiętamy te lepsze czasy? 1996 rok, premier jest z SLD, prezydent również, na Sądecczyźnie mieliśmy trzech posłów z SLD i duża część Rady Miasta to też SLD.

- To było apogeum, jeżeli chodzi o udział lewicy w rządzeniu państwem. Zaszczyty, funkcje, ale też odpowiedzialność. Jak widać, nie ze wszystkiego zdaliśmy egzamin na piątkę, co okazało się w latach późniejszych – porażki, przegrane, margines aż do tego stopnia, że dziś SLD nie jest reprezentowane w Sejmie. W Europarlamencie jeszcze tak. A jak będzie dalej, to zobaczymy, choć idą dobre czasy dla lewicy.

- Dla lewicy rozumianej jako SLD? Czy tej konkurencyjnej reprezentowanej przez Partię Razem?

- W ogóle dla lewicy, dla ludzi, którzy w tych poglądach widzą możliwość swego działania i od lewicy oczekują określonych działań.

- Od formacji wrażliwej społecznie?

- Zdecydowanie, wrażliwej społecznie, tolerancyjnej, nastawionej na drugiego człowieka. Mówię tu o całej lewicy, ale myślę, że dobre czasy idą też dla SLD. Będzie lepiej.

- Opozycjoniści odpowiedzą, że rządzące PiS jest bardzo wrażliwe społecznie, wprowadziło program 500+, nikt tego wcześniej nie zrobił.

- A szkoda. Ale to nie wszystko.

- Nie będzie trudno to przelicytować?

- To nie jest kwestia przelicytowania. Bodajże premier Margaret Thatcher mówiła, że rząd nie daje nic od siebie, rozdaje to, co nam zabiera. To nie jest tak, że obecna władza coś dała społeczeństwu.

- Ale gdyby to SLD rozdawało wspomniane „nasze”, to pewnie notowania dzisiaj wyglądałyby inaczej.

- To nie jest PiS-owskie co PiS daje, to nasze wspólne. To tylko kwestia tego, jak umiejętnie się rozdaje, od kogo się bierze, kto partycypuje na rzecz dobra wspólnego, a komu państwo powinno pomagać. Program 500+ generalnie oceniam dobrze, choć ma on wiele wad, zaczyna się robić trochę biurokratyczny, przez co nie dociera do wszystkich. Ale pociągnięcie było dobre, i marketingowe i polityczne, dało poparcie społeczne. Szczególnie dobrze oceniam to, że zmniejszyła się ilość osób żyjących poniżej minimum socjalnego, zmniejszył się zakres biedy w Polsce.

- To po co ludziom wrażliwość społeczna SLD, skoro wystarcza wrażliwość społeczna PiS?

- No właśnie nie wystarcza. Mam zastrzeżenia do programu 500+. Jeżeli młoda rodzina ma dwoje dzieci to pierwsze dziecko nie jest w niczym gorsze od drugiego.

- Ale jest o 500 zł biedniejsze.

- A dlaczego? Znam milionerów, których dzieci mają prawo pobierać pieniądze z programu 500+. Nie wiem, czy to ma sens? To się właśnie mija z logiką wrażliwości społecznej i obowiązku państwa wobec społeczeństwa, że trzeba pomagać tym, którzy sobie nie radzą, którzy niekoniecznie z własnej winy są w gorszej sytuacji materialnej. Wyrównanie tego dla celów propagandowych, że dajemy wszystkim 500+, to nie jest rozwiązanie. Pomagać się powinno tym, którzy, mimo że się starają, nie radzą sobie w społeczeństwie.

- SLD chciałoby odmłodzić szeregi, ale chyba Partia Razem lepiej sobie radzi z przyciąganiem młodzieży?

- Razem jest partią, która ma szczytne idee, trochę poparcia, ale nie ma struktur. Usilnie poszukuję Partii Razem na Sądecczyźnie, żeby porozmawiać o wyborach, o przyszłości i współpracy. Na razie udało mi się nawiązać kontakt z przedstawicielami Partii Razem w Krakowie, czyli na szczeblu wojewódzkim.

- Koalicja z Patrią Razem?

- Rozmowy. Bardzo bym chciał, żeby lewica nie była podzielona. Żeby o te sprawy, o których tu mówimy, zabiegały wszystkie partie, które mienią się mieć proweniencje lewicowe. Kłótnie, podziały, animozje, jakieś osobiste pretensje nic nie dają. To nie dotyczy tylko lewicy. Czy koalicja, trudno powiedzieć.

- Sądecki lider SLD myśli o wyborach samorządowych? Obecnie jest jeden radny z SLD w Radzie Miasta – Kazimierz Sas.

- To bardzo mało, ale myślę, że będzie nas stać na więcej. Gdybyśmy wystartowali nawet sami jako SLD w Nowym Sączu, z poparciem organizacji, związków zawodowych, stowarzyszeń, z którymi wielokrotnie braliśmy udział w wyborach, to dzisiaj wypadlibyśmy znacznie lepiej niż trzy lata temu. I to bez względu na to, ko by kandydował. Będziemy mieć większe poparcie.

- To tylko życzenie nowego szefa?

- Nie, oceniam to na podstawie realiów. Hasło – „idzie czas dla lewicy” to już nie tylko hasło, sam widzę zainteresowanie naszą działalnością, wstępowaniem do partii.

- Przychodzą ludzie z ulicy?

- Przychodzą i zapisują się do partii. To są też ludzie młodzi. To jeszcze nie jest najważniejsze, bo przynależność partyjna to nie wszystko. Bardziej liczy się to, jakie się ma poparcie przy urnach, jak zaangażowani są ludzie w pracę w kampanii wyborczej, jeśli chodzi o kandydowanie, udział w komisjach wyborczych, mężów zaufania. Przeżyłem niejedne wybory samorządowe, parlamentarne, i widzę, że teraz to zaangażowanie jest większe niż wcześniej.

- Jak to wytłumaczyć?

- Obym się mylił, bo to co powiem, optymistycznie nie brzmi, ale myślę, że coraz więcej w społeczeństwie pojawia się ludzi, którzy czują się niepewnie przy obecnej władzy. Z jednej strony mamy program 500+, ale z drugiej działania, które powodują niepokój. Gdy rozmawiam z ludźmi, którzy przychodzą do SLD porozmawiać, zaoferować współpracę, ale również wstąpić do partii, to słyszę głosy, że są to ludzie, którzy potrzebują wsparcia formacji politycznej takiej jak SLD.

- SLD samo pójdzie do wyborów? Decyzja pewnie zapadnie nie w Nowym Sączu a na szczeblu krajowym.

- Decyzja władz centralnych na dzień dzisiejszy jest taka, że do wyborów do sejmików wojewódzkich SLD idzie samodzielnie. Natomiast do wyborów na szczeblu powiatowym i gminnym członkowie partii powinni o tym zadecydować sami.

- Szef będzie miał samodzielność?

- Tak się czuję. Oczywiście jestem związany tym, co mówi zarząd powiatowy SLD, co mówi rada powiatowa, działacze, bo nie jest to jakieś samodzielne stanowisko i nie ma tu mowy o jakiejś dyktaturze, ale nie ma narzucania z zewnątrz rozwiązań, jeżeli idzie o kandydowanie. Nie ukrywam, że prowadzimy rozmowy.

- Do Rady Miasta z kim? Z PO, Nowoczesną?

- Wydaje mi się, że dobrze by było, żeby wszyscy, którzy dziś są w jakiejś tam opozycji, zjednoczyli się. Nie jest to do końca realne, ale nie jest niemożliwe. To jest etap wstępnych rozmów, kiedy proponujemy różne rozwiązania. W najbliższym czasie prawdopodobnie dojdzie do podpisania takiej deklaracji w Nowym Sączu, podobnej jak deklaracja krakowska.

- Pomiędzy?

- Wygląda na to, że byłaby to Platforma Obywatelska, Nowoczesna, Komitet Obrony Demokracji, kluby obywatelskie, oczywiście SLD, być może, że ktoś jeszcze.

- PSL?

- PSL nie wymieniałem, bo go na razie tam nie ma, ale też niewykluczone, że się pojawi.

- Kiedy podpisanie deklaracji?

- Najprawdopodobniej w następnym tygodniu będzie podpisanie (przyp. red. wywiad przeprowadzono 15 lutego). Widziałem tekst deklaracji przedstawiony do konsultacji. Deklaracja jest bardzo ogólna, ale zapisane są w niej takie wartości, które pewnie SLD będzie akceptować .

- Co to oznacza? Wspólny kandydat na prezydenta, wspólne listy do Rady Miasta?

- Jeśli chodzi o miasto, to tak by to miało wyglądać. To wstępne rozmowy. Przyjdzie do konkretnych rozmów o programie, o tym, czy dana partia podpisze się pod takim rozwiązaniem, bo każda partia ma swój program, także organizacje typu KOD mają swoje kierunki działania. Dzieje się coś nowego. I to jest optymistyczne.

ROZMAWIAŁ WOJCIECH MOLENDOWICZ WYKORZYSTANO FRAGMENTY WYWIADU DLA REGIONALNEJ TELEWIZJI KABLOWEJ

 

Newsletter

Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do naszego newslettera!
W związku z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 2016/679 o ochronie danych, wyrażam zgodę na gromadzenie, przetwarzanie oraz wykorzystywanie przez Nową Lewicę przekazanych przeze mnie danych osobowych w celach informacyjnych i promocyjnych związanych z działalnością Nowej Lewicy w celach administracyjnych na użytek newslettera, w szczególności wyrażam zgodę na otrzymywanie drogą elektroniczną newslettera oraz informacji o przedsięwzięciach organizowanych lub współorganizowanych przez Nową Lewicę, a także informacji o bieżących wydarzeniach politycznych. Czytaj dalej...

UWAGA! Ten serwis używa cookies i podobnych technologii.

Brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na to. Czytaj więcej…

Rozumiem